sobota, 18 sierpnia 2012

[...] I pewnie teraz się smuci, że płaczesz. [...]



Musze przyznać, że lubię spędzać zimowe wieczory w domu siedząc na kanapie przy kominku z moją ulubioną książką, ale jeszcze bardziej wolałam spędzać je z moim ukochanym mężem. Ale niestety to jest już nie możliwe, Louis pozostanie jedynie w moim sercu i na fotografiach, jedyne co mi po nim pozostało to owoc naszej miłości, który za dwa dni  będzie kończył  pięć lat. Tak od śmierci mojego męża minęło już cztery lata. Zmarł, a raczej zginął 15 stycznia. Potrącił go samochód w dzień urodzin Alex’a. Louis tak bardzo chciał być na pierwszych urodzinach swojego syna, że nawet opuścił chłopaków na tydzień w trakcie trwania ich trasy koncertowej. Wsiadł w pierwszy samolot, który leciał do Londynu  byle spędzić ten dzień z  nami. Jednak nie było mu to dane. Samolot wylądował i Louis zamówił taksówkę, która miała go zawieść do naszego wspólnego domu. Ja w tym czasie szykowałam kolację dla nas. Właśnie nakrywałam do stołu, kiedy usłyszałam dzwoniący telefon. Od razu odebrałam, byłam pewna, że to Louis chce żebym go odebrała z lotniska. Jednak to nie był on.
-Dzień dobry  czy rozmawiam z panią  [ T.I ] Tomlinson? – spytał nie znany mi do tej pory głos.
-Tak, ale o co chodzi?
-Bardzo nam przykro pani mąż nie żyje. Potrącił go samochód tuż przed wejściem na lotnisko. – poczułam jak do moich oczu zaczęły napływać słone łzy.
-Aleee… to nie możliwe, on za…raz będzie… w do…mu – powiedziałam łamiącym się głosem.
-To nie możliwe były przy nim dokumenty i to na pewno pani mąż.- w tym momencie całe moje życie straciło sens. Policjant jeszcze coś mówił jednak ja go już nie słuchałam zadawałam sobie ciągle to samo pytanie Dla czego? Dla czego to musiał być on, a nie kto inny?
W tym momencie po schodach zbiegł nasz syn.
-Mamo… wiesz, że – mówił, ale kiedy wszedł do salonu i zobaczył moją twarz po której leciały łzy od razu mnie przytulił i powiedział. – Mamo nie płacz tata na pewno nie chciałby byś płakała i była smutna. Przecież sama powtarzasz, że on na nas patrzy tam z nieba. I pewnie teraz się smuci, że płaczesz. – przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Wiem kochanie, obiecuje już więcej nie płakać. Masz może ochotę na gorącą czekoladę? – spytałam i udałam się do kuchni z zamiarem przygotowania naszego ulubionego napoju.
__________________________________________
I jak wam się podoba? Wiem, że smutny. Chciałam wam ogromnie podziękować za te cudowne komentarze pod ostatnim imagin’em. Nowy rozdział na blogu powinien pojawić się jeszcze dziś, a jak nie to jutro. Z kim kolejny imagin? :D